Szacowany czas czytania tego postu to 7 minut
Powszechna dostępność słodyczy stanowi dziś wyzwanie dla rodziców. Półki sklepowe uginają się od słodyczy, takiego dostępu do jedzenie jak jest obecnie, jeszcze nie było kiedykolwiek wcześniej. Niełatwo jest znaleźć złoty środek, dostosować panujące zasady domowe do powszechności występowania i spożywania łakoci.
Zacznę od tego, że naturalne predyspozycje dziecka to preferowanie smaku słodkiego i umami (naturalnie występujący w mleku matki, a wzbogacany poprzez np: glutaminian sodu w zupkach chińskich, kostkach rosołowych). Z uwagi na to dziecko samo nie jest w stanie wartościowo się odżywiać, więc potrzebuje przewodnika w postaci osoby dorosłej. Uczy się wybierać produkty spożywcze, które budują zdrowie, w oparciu o wybory żywieniowe, szczególnie rodziców. Budują własną relację z jedzeniem, w tym także w zakresie spożywania słodyczy.
Co może pomóc?
Przede wszystkim ważne jest zapewnienie buforu bezpieczeństwa, że SŁODYCZE SĄ I BĘDĄ I MOŻNA JE JEŚĆ, co automatycznie OSŁABIA CHĘĆ ich SPOŻYCIA. Równie istotne jest uwzględnienie w modelu żywienia węglowodanów złożonych, np: makaron pełnoziarnisty, chleb razowy (zapewnia prawidłowy poziom glukozy we krwi i zapobiega zbyt drastycznym jego wahaniom). Ponadto, spożywanie produktów bogatych w wartościowy tłuszcz, takich jak awokado, ryby, masło, jaja, orzechy (słodycze to połączenie cukru i tłuszczu, dostarczenie w diecie wartościowego tłuszczu zapewnia sytość i zmniejsza chęć na spożywanie łakoci), a także cukrów naturalnie występujące w owocach.
Pamiętajmy, że dzieci lubią proste rozwiązania. Zbędne jest wywoływanie strachu, że „wypadną Ci zęby”; „będzie bolał Cię brzuszek” lub ograniczanie porcji poprzez „zjedz tylko trochę”, „a ile zjadłaś” itp. Każda reakcja dorosłych wzbraniająca spożycie słodyczy zaostrza i wzmaga chęć spożycia słodkiego. Działa podobnie jak zdanie- klasyk „Nie myśl o różowym słoniu”, po usłyszeniu którego każdy pomyśli o różowym słoniu. Zakazany owoc najlepiej smakuje. To naturalne.
Poprzez wprowadzenie zasad (które zmieniają się wraz z wiekiem dzieci), panuje spokój i porządek w spożywaniu łakoci. Komunikaty wspierające, takie jak:
👉 „w naszym domu jemy…..”,
👉 „jemy różnorodnie”
👉 „tego nie kupuje”
mogą przypominać o zasadach. Zastępując zaimek „Ty” na „Ja”, dziecko nie jest poddane żadnej manipulacji. Dorośli mówią o własnych potrzebach. To działa, „ja nie kupuje”, niesie inna energię i odbiór niż, np: straszenie „tylko byś słodycze jadł, zobaczysz zęby ci wypadną”.
Relacja dziecka ze słodyczami, która uwaga, uwaga może zostać z nim do końca jego dorosłego życia nie jest sprawą marginalną. Dlatego to takie ważne, by zaszczepić w dziecku normalność spożywania łakoci. Dzieci pragną spożywać wyroby cukiernicze, domagają się ich. Rolą dorosłych jest zaakceptowanie tego i nauka spożywania cukru z tłuszczem. Więcej o tym, we wpisie Dlaczego dzieci kochają słodycze?
Hulaj dusza!
Są różne możliwości zarządzania spożyciem słodkościami i w zależności od okoliczności, i w każdej rodzinie może sprawdzić się inny model. Dorośli z jednej strony chcą chronić dziecko przed sztucznym smakiem słodkiego, chwytając się różnych trików, stosując wielorakie ograniczenia. Z drugiej strony, często z rezygnacją podają słodkości, np.: dla świętego spokoju, w chwilach niemocy pozwalają dzieciom spożywać nieograniczone ilości łakoci.
Z kolei wydzielanie słodkości, dostępność słodyczy tylko w weekend czy inny dzień tygodnia, kojarzy mi się z niczym innym jak z dietą od poniedziałku do piątku i cheat mealem w weekend. Z pewnością takie rozwiązanie daje dodatkowe punkty słodkościom, z ujmą dla innych, wartościowych produktom.
Dzieci widzą, słyszą, czują naszą reakcję na spożywanie przez nie słodyczy. Czy wydzielamy słodycze, zabieramy czy pozwalamy na ucztę, swawolę, będąc w dobrym nastroju, natomiast w złym nastroju zabraniamy. Co więcej, stosując co chwila nowe metody, zakazy ograniczające spożycie łakoci, dzieci mogą się pogubić.
Jak to jest w mojej rodzinie?
Praktycznie nie kupuje słodyczy, one i tak się przewijają naturalnie. Występują np. podczas wyjścia z dziadkiem na lody, wizyty u znajomych, uroczystości rodzinnych, urodzin w przedszkolu itd. Tego jest baaaardzo dużo.
Mój pierworodny kocha słodycze mieć. Dostaje co jakiś czas i dosłownie przechowuje, chomikuje, kolekcjonuje. Lubi się z nimi dzielić, szczególnie wydzielać, gdy widzi reakcje rówieśników, gdy pragną słodkiego smaku. Słodycze je z umiarem. Nie je codziennie łakoci (na tym najbardziej mi zależało). Nie ma wyrobionego nawyku codziennego spożywania łakoci, na przykład po obiedzie deser musi być i basta! Taki nawyk może zostać do końca dorosłego życia.
Nie stosuje żadnych zasad podczas wizyty u znajomych czy mojego syna u przyjaciół. Nie widzę sensu wywierania presji, „nastawiania” dziecka, żeby nie jadł słodyczy u kolegi, czy jadł „tyle i tyle” (na szczęście nie rzuca się na nie, ale zdarza się, gdy widzi dostęp, że prosi dorosłych o słodycze). Mamy niepisaną zasadę wśród bliższych znajomych, żeby podawać nie słodyczy, a wartościowy posiłek, żeby słodkości nie przysłaniały celu wizyty.
Mój drugi syn, obecnie dwulatek, startuje z gorszej pozycji, ponieważ kocha słodycze jeść. Wcześnie zauważył, że to produkt na miarę złota. Do około półtora roku życia nie jadł praktycznie słodyczy (starszak do około trzeciego roku życia). Gdy widzi „złote rozdanie” łakoci, wśród rodziny, znajomych, sąsiadów nie zabraniam, gdy jednak prosi o wyroby cukiernicze, odpowiadam „nie mam”. Dzieci naturalnie akceptują informację, że nie ma słodyczy czy że się skończyły. Jeśli mam okazję, to przekazuje dorosłym, żeby nie dawali w prezencie słodkości.
Próbuje „oswajać”, budować relację na pożądane delikatesy. Jednocześnie, widzę swój coraz mniejszy wpływ przy drugim dziecku. Naturalnie słodycze występują u starszego brata i jego znajomych, więc automatycznie reaguje „ja też chce” na wszystko. Pozostaje mi być przy sobie i swoim „kominie”- tu mam 100% wpływu.
Pilnuje „swojego ogródka”
Na tyle, na ile mogę. Traktuje naturalnie istnienie słodyczy. Podobnie cukierek, jak i brokuł. Nie stosuje żadnych manipulacji w stylu: „najpierw obiad, później deser”, ponieważ powoduje to nic innego, jak nadanie dużej rangi deserowi i osłabienie wartości obiadu. Nierzadko obiad zostaje zjedzony na dwa gryzy, aby tylko jak najszybciej dostać deser.
Moja zasada spożycia łakoci to wybór podawania od czasu do czasu. Na przykład: szarlotka serwowana do obiadu, rodzinne wyjście na lody, czekolada do obiadu. Bez zakazów, straszenia czy szantażowania.
W naszej kulturze panuje kolejność spożywania pokarmów tj. ZUPA, DRUGIE DANIE, DESER. Jest to tradycyjny model podawania jedzenia, który się sprawdza, bo jakby zupa smakowała po deserze? Podawałam na początku drogi budowania relacji ze słodyczami deser DO obiadu. Jakim wielkim moim zaskoczeniem było, że poznający smak słodkości pierworodny nakładał sobie deser na talerz. Jednak zaczynał spożywanie jedzenia od zupy! Pomysł wydaje się kosmiczny i często budzi wątpliwości wśród rodziców. Zachęcam do spróbowania. To może działać!
Podsumowując
Nie w każdej rodzinie będzie tak samo. Może w Twojej za trzecim razem dziecko zje obiad + deser, może pięć razy zje same słodycze, zanim spróbuje obiadu. Każdy startuje z innego miejsca, zebrał już inne doświadczenia. Przede wszystkim, nie można stosować przy tym, żadnych komunikatów niewspierających, takich jak: „no wiedziałam, że zjesz same słodycze”, „tylko słodycze cię interesują”, „zobaczysz, nie urośniesz od tych słodyczy”, itp. Pomaga zapewnienie przyjaznej atmosfery przy wspólnym rodzinnym stole, bez stosowania żadnych manipulacji- to daje szanse na powodzenie.
Pamiętam, że jako dziecko sama miałam zabraniane, wydzielane słodkości, co w konsekwencji zostało po dziś dzień. Jadłam słodkie rzeczy mimo, że nie miałam ochoty. Były takie zakazane, że z tego powodu najlepsze, i jak już były dostępne to chciałam zjeść je wszystkie do końca. Głównie z uwagi na to, że nie wiadomo było, kiedy następnym razem pojawią na horyzoncie dostępności. To najgorsza droga jaką może wybrać dorosły, budując w dziecku podejście do jedzenia. Dziecko może dostać słodkie produkty i je zatrzymać, nie zjeść wszystkiego naraz, choćby dlatego, żeby je po prostu mieć.
Piśmiennictwo
Kumar S, Kelly AS. Review of Childhood Obesity: From Epidemiology, Etiology, and Comorbidities to Clinical Assessment and Treatment. Mayo Clin Proc. 2017 Feb;92(2):251-265. doi: 10.1016/j.mayocp.2016.09.017. Epub 2017 Jan 5. PMID: 28065514.
Smith JD, Fu E, Kobayashi MA. Prevention and Management of Childhood Obesity and Its Psychological and Health Comorbidities. Annu Rev Clin Psychol. 2020 May 7;16:351-378. doi: 10.1146/annurev-clinpsy-100219-060201. Epub 2020 Feb 25. PMID: 32097572; PMCID: PMC7259820.
Danaher C, Fredericks D. Responsive feeding and the division of responsibility. J Nutr. 2012 Jan;142(1):134. doi: 10.3945/jn.111.150094. PMID: 22186142.